Za siedmioma górami, za siedmioma lasami...
Tak właściwie to byliśmy tam przez pełne trzy dni! Razem z Werterem stwierdziliśmy, że potrzebujemy trochę ruchu, świeżego powietrza i pięknych widoków. Pojechaliśmy więc do Zakopanego! W tym czasie było tam bardzo dużo ,,ludzi" zwanych turystami, zaobserwowałem wiele dziwnych stadnych zachowań, były również chwile uniesień .
Odkryłem, że nigdzie nie ma tak zmiennej pogody, jak w górach. Pierwszego dnia spadł wielki grad z nieba, a wystraszył nas prawdziwy piorun - był bardzo blisko nas! Chwilę póżniej pojawiło się słońce i mieszało swoje promienie z deszczem. Gdy padało czekaliśmy na werandzie z Werterem i rozmawialiśmy o dalszych podróżach.
Trzeciego dnia powiedzieliśmy sobie; "idziemy" i pewnym krokiem ruszyliśmy w polskie góry, szliśmy dzielnie przez kilka godzin, ale warto było zobaczcie sami!
P.S. Poznałem nowe uczucie nazywa się nadzieja, a towarzyszy jej wytrwałość.